Zakryte, odkryte

Dwie wystawy w Galerii Miejskiej Arsenał: Izabelli Gustowskiej („Ona i Ja”) oraz Jarosława Kozłowskiego („Tak albo nie i vice versa”) łączy wędrowanie poza oczywistość, zawieszenie znaczeń i tajemnica, będąca istotą sztuki. 

Podwójność życia Weronik

„Ona i Ja” to Annette Messager i Izabella Gustowska. Polska artystka odnalazła po latach nigdy wcześniej nieotwartą kopertę z 1978 roku z pracami francuskiej artystki, a jej zawartość – po przeprowadzce do kolejnej pracowni – wysypała się na podłogę, dając Gustowskiej, jak sama pisze, znak, że „trzeba się spieszyć”. I tak sprowokowana, przygotowała wystawę, która łączy prace obu kobiet. Ale sformułowanie „łączy prace” nie oddaje charakteru tego zdarzenia artystycznego. Mamy tu do czynienia z twórczym dialogiem, a nawet czymś więcej. Obie artystki urodziły się w latach 40. XX wieku, twórczość ich obu charakteryzowała multimedialność środków i deklarowany feminizm. Nigdy się nie spotkały, ale spotkaniem okazało się wspólne wystawienie ich prac w Arsenale. Izabela Gustowska wybiera się w podróż na Galapagos, zabierając ze sobą myślenie o Annette. Płynąc statkiem dostrzega dwie skały, będące czymś w rodzaju symbolu podobieństwa/różnicy, których poszukuje między twórczością swoją i francuskiej artystki. Przypomina mi się film Krzysztofa Kieślowskiego z 1991 roku „Podwójne życie Weroniki”, motyw dwóch dziewcząt, podobnych do siebie bliźniaczo, obu uzdolnionych muzycznie, których życie toczyło się jednak inaczej po dwóch stronach żelaznej kurtyny. Wraca do mnie tajemnica tego filmu.

Zmącenie

„Ukryć, by lepiej ujawnić…” – czytamy w notatniku Gustowskiej. Ów notatnik jest niezwykłym „dziennikiem podróży”, na który złożyły się zapiski doświadczeń, emocji, przemyśleń, pytań, cytatów, „rozmów” z Annette, wrażeń z wyjazdu i fotografie dokumentujące proces twórczy, ale też proces psychiczny. Zapis ten, w innej formie – w postaci filmu – jest elementem wystawy w Arsenale. Zarówno notatnik, jak i film stanowią swoisty kolaż wrażeń, uczuć, refleksji. Podróżowanie odbiorcy wystawy nie ma więc zdeterminowanego punktu wyjścia i narzuconego kierunku. W mroku piwnicy zanurzam się w prace będące przetworzeniem / dopełnieniem / dialogiem (?) ze zdjęciami Annette, widzę nałożone na siebie fotografie francuskiej i polskiej artystki, która „przymierza się” do jej póz – na przykład próbuje wykonywać te same ruchy gimnastyczne, naśladując w pewnym sensie swoją (nie)bliźniaczą „siostrę”. Nakładają się na siebie maski, i jak francuska artystka, także polska tworzy swojego lalkowego sobowtóra, z którym prowadzi rozmowy. Warstwa fotograficzna Gustowskiej wpisująca się w zdjęcia francuskiej artystki jest „zmąceniem” warstwy obiektywnej, nie wiem, co jest cieniem, co pierwszym planem. Być może w tym rzecz – strumień świadomości w nas jest takim właśnie zmąceniem. Nie ma tu spójnej narracji. Zresztą sama artystka zadaje pytanie: „Czy wszystko musi być podporządkowane narracji?”

Pęknięcie

Zanurzając się w multimedialną materię, coraz bardziej wkraczam w obecną w sztuce tajemnicę, deklarowaną zarówno przez Isabel, jak i Annette. Zostały nam bowiem ujawnione prace sprzed lat, tyle że to ujawnione tak naprawdę wiele w sobie skrywa. A ukryte – zaprasza odbiorcę do odsłaniania tajemnego – również w samym sobie. Wsiadam więc z artystką na statek widmo – płynę w różnych kierunkach. Mijam dwie skały, które w ruchu odsłaniają przestrzeń między nimi, rodzaj pęknięcia – wejścia do innego świata, bramę przejścia, pęknięcia w sobie? W filmowej projekcji widzimy skały w owej (nie)bliźniaczej wersji – ciemnej i jasnej. Wciąż ta gra podobnego / różnego. Na pewno także coś więcej. Da się swobodnie płynąć, skoro sama Gustowska deklaruje: „…wszystko ma płynąć… jak chce… przy minimalnym sterowaniu”. Nie staram się więc za wiele rozumieć, wyostrzam tylko zmysły, dryfuję przez tożsamości artystek, przymierzam się także do nich, przyjmuję płynne skojarzenia.

Płynność ciał

Jeśli coś tu jest odkryte, to cielesność doświadczeń. Widzimy ciała obu artystek – zarówno te zakrywane maskami, warstwami różnych materii, jak i te odsłaniane, aż do nagości. Ale także ciała fotografowanych przez Annette kobiet, a nawet ciała zwierząt. Ciała młode i stare – między wierszami jest ta dotkliwa cielesność, która zapisuje przeżycia i nie daje się wymazać. Izabela Gustowska notuje: „…lawina starości ruszyła. Fale takie tam ani duże, ani małe a jednak wychodzi na czworakach nieznajomy… podaje rękę chce powiedzieć, że da radę ale wie, że to kłamstwo… dziękuje” [zapis oryginalny – przypis redakcji]. Zdjęcia kołyszące się na pustych leżakach na statku, martwa foka na plaży, niewyraźne cienie w lustrze, oko Gustowskiej i oko jaszczurki, samotność podróży… Co zakrywa ekspozycja?

Bez… i vice versa

Wchodzę na wystawę Jarosława Kozłowskiego, mając w głowie prowokacyjny tytuł „Tak albo nie i vice versa”. Rozmawiam ze sobą, o jakie vice versa mogłoby chodzić. Odbieram to jako szczególny rodzaj gry, vice versa jest zaproszeniem do dialogu, co artysta wydaje się sugerować również przez tytuły prac. Są tu „Niebieskie «przedmioty» bez określonej funkcji”, „Ostre «przedmioty» bez odniesień”, „Czerwone «przedmioty» bez uzasadnienia”. Czy zatem mam patrzeć na te prace jako na czysty koncept, czy nie powinnam szukać funkcji, odniesień, uzasadnień? Jarosław Kozłowski deklaruje, że traktuje „bezużyteczność jako gwarancję swobodnej aktywności, która poza czysto poznawczą satysfakcją nie ma żadnej formalnej funkcji”, a poznanie w sztuce wiąże się z niepewnością, subiektywnością i wieloznacznością [cytat z tekstu kuratorskiego wystawy]. A ponieważ nie szukam tu pewności, obiektywności i jednoznaczności – czuję się zaproszona, by rozpocząć eksperyment, wejść w relację, w której także będę miała „gwarancję swobodnej aktywności”.

Pożytki z bezużytecznego

Niebieskie, czerwone, ostre figury geometryczne, kreski, kropki, plamy przez swoją „bezużyteczność” pozwalają mi także na ową „satysfakcję poznawczą” – pewnie niespójną z intencjami twórcy. Zwielokrotnione w uszeregowanym ciągu kropki przyjmują w mojej wyobraźni obraz wzmożenia, rosnącej gęstości i napięcia. Jeśli jednak pomyślę owo vice versa, mogę również oglądać ten szereg od prawej do lewej i wtedy widzę gaśnięcie, wyciszanie, zwrot ku pojedynczości. Te niemające uzasadnienia czerwone „przedmioty”, przyjmujące postać od prostych kresek do fantazyjnych kształtów, nabierają dla mnie znaczenia jako wizualny „wykład o różnorodności”, a rewersem może być jedność, bo ciąg czerwonych figur kończy się kołem – figurą doskonałą, zbierającą wszystko w jedno.

Obraz patrzy na mnie?

Zabawa trwa przed barwnymi prostokątami z napisami w trzech językach „obraz / nie obraz” (z serii „Ćwiczenia z obrazowania”). Pary prac są identyczne, różni je tylko napis. Zachęca to do refleksji o samej istocie sztuki – kiedy mamy do czynienia z „obrazem” jako obiektem sztuki, a kiedy nie? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma, ale ważne jest postawienie pytania. I skoro vice versa: czy ja patrzę na obraz (który obrazem może nie być), czy obraz patrzy na mnie? Czy obraz rodzi się z wyobrażenia sobie, czym jest / może być, czyli z jakiegoś wy-ruszenia, ruchu na zewnątrz?

Przeciw językom hegemonicznym

Czy czarne nieregularne plamy rozrastają się w kolejnych powiększeniach, czy odbiorca rozciąga je, wprawia je niejako w ruch rosnący, gdy pomyśli ideę rośnięcia? Tak albo nie i vice versa. To zaproszenie do gry, do interpretacji, do wyobrażonego czyni prace Jarosława Kozłowskiego przyjaznymi oglądającym/dialogującym, wyzwala z egzaminu o tytule „Co artysta miał na myśli?”, pozwala na ruch wpław przez wody niejednoznaczności, zachęca do dziecięcej zabawy w tworzenie własnych szyfrów i ich dekonstrukcji. Cokolwiek pomyślę – jest możliwe, cokolwiek wybiorę – ma swój rewers, cokolwiek sobie wyobrażę – może się przeistoczyć. Może to jest lekcja pójścia pod prąd schematom, stereotypom, ksenofobii, „językom hegemonicznym” (jak pisał o języku polityków tłumacz Tadeusz Sławek). Być między „tak albo nie” i vice versa.

W tym punkcie – swobodnego wyboru, nieoczywistości – spotykają się dwie ekspozycje, pozwalając odbiorcom na płynną obecność, nadawanie i uchylanie znaczeń, zabieranie się statkiem na wyspy i lądowaniem w tajemnicy.


Dwie wystawy: „Ona i Ja” Izabelli Gustowskiej oraz „Tak albo nie i vice versa” Jarosława Kozłowskiego
14.11.2025 r. – 11.01.2025 r.
Galeria Miejska Arsenał
Stary Rynek 6, Poznań
kurator: Marek Wasilewski


Zobacz także:

Wystawa wdrożeniowo/studyjnie

Podobno ikona neoplastycyzmu, czyli fotel czerwono-niebieski Gerrita Rietvelda był pierwotnie czarno-biały. Jednak charakterystyczne barwy, które zostały mu nadane kilka lat później przylgnęły do...

Niezwykła opowieść – o kobiecie czy o psie?

Sonia Rammer przenosi nas w otchłań zimnej Grenlandii zamykając ją w kilku ruchomych, wielkoformatowych kadrach, widniejących na ścianach Galerii Nowej Sceny UAP. Autorka w swoich fotografiach i zapisach wideo...