Od rzeczy do człowieka – sztuka wobec urzeczowienia

Sztuka wobec urzeczowienia

Współczesność nie przestaje produkować – ludzi, obrazów, towarów. Wystawa Od:rzeczy to artystyczna odpowiedź na skutki reifikacji, procesu, w którym wszystko staje się rzeczą o określonej funkcji. To nie tylko wystawa o przedmiotach, ale o tym, co zostało zakodowane wewnątrz nich. Tytuł wystawy nie tylko wskazuje na materialny wymiar sztuki i jej związek z przedmiotowością, ale przede wszystkim kieruje nas do rzeczy – sedna i realności życia zredukowanego do wymienialnych form. Kurator wystawy, Maciej Kurak, zauważa, że system kapitalistyczny i jego mechanizm wymiany towarowej kształtuje stosunki społeczne i sposób, w jaki my, ludzie, postrzegamy rzeczywistość. Zwraca uwagę na naszą tożsamość w świecie, gdzie niemal wszystko, łącznie z emocjami, relacjami i pamięcią, ulega procesowi urzeczowienia. W tym miejscu obiekty-rzeczy mówią, umożliwiając właściwe poznanie i uchwycenie immanentnej natury życia, stojącej w opozycji do reifikacji. Osoby artystyczne, świadome jednoczesnego uwikłania w ten proces, przełamują granicę wyizolowanych zjawisk, osadzając je w kontekstach społecznych, politycznych i osobistych i zderzając ze sobą różne historie. W ten sposób uruchamiają między nimi relacje dialogiczne o charakterze wspólnotowym. Jest to próba poznania stanu rzeczywistego ukrytego pod narzuconą pozorną „naturalnością”.

Znaki ostrzegawcze / punkty zerowe

Ekspozycyjną wypowiedź rozpoczynają pierwsze przesłanki o potrzebie zachowania szczególnej czujności, poszukiwania powiązań między obiektami, a także rozłożenia poruszanych problemów na części pierwsze. Tuż za progiem wejścia do przestrzeni wystawienniczej praca pt. „Motywacja – prolog wszystkiego” Alicji Guz informuje nas o potrzebie pozostawienia za nim wszelkich słabości i pewnego rodzaju komfortu. Hasło „You can do hard things”skłania do działania, ale i zachęca do przyjęcia niewygodnych przemyśleń. Czy jest tutaj jednak miejsce na wrażliwość, na żywe odczucia, które kryją się pod przekreślonym słowem soft?

 „Efekt stonki” Oliwii Kużdowicz, czyli informacja o bakteriach żerujących w środowisku rolniczym, które bezpośrednio wpływają na rozkład komórek organizmów, przywodzi na myśl analogiczne problemy, z którymi mierzy się polskie społeczeństwo. Gotowe druki, kolaże rodzinnych zdjęć Eryka Korusa oraz znaki drogowe poddane artystycznej modyfikacji (Julia Feiksz „Strefa komfortu”), stawiają widza w punkcie zerowym, w którym musi podjąć decyzję o wyborze kierunku zwiedzania, nastawionego na kreatywne odczyty rzeczy definiujących wieloznaczność poszczególnych doświadczeń osób artystycznych.

Diagnozy (rzeczy)wistości

Gdzie przebiega granica między groteską a grozą? Gdzie kończy się niewinny śmiech, a zaczyna przeczucie katastrofy, która sygnalizuje swoją obecność w materii codzienności? Niepokój i niestabilność odnajdujemy w pracy „PAREIDOLIA”Klaudii Przysuchej, która stanowi preludium do ekspozycji umieszczonej w pierwszej sali wystawienniczej. Znajdują się tam reprezentacje przedmiotów bliskich człowiekowi. Przedmioty te noszą ślady użytkowania powstałe podczas wykonywania codziennych czynności, takich jak niesienie pomocy drugiemu człowiekowi (Paulina Silska „Ja sama”), dbanie o higienę (Adrianna Tondaś „Od-rzeczy”) czy zmaganie się z uwierającym snem, który nie przynosi ukojenia (Julia Miedzińska „(nie)wygodne”). Obiekty nakreślają linie życia, gdzie to, co materialne służy do opisu tego, co utajone, intymne i trudne do nazwania. Wnętrze sali, wyłożone sterylnymi płytkami, przywodzi na myśl bezduszną przestrzeń laboratoryjną. W tym otoczeniu praca „Błąd przeżywalności” Karola Bachewicza staje się diagramem lub wykresem ludzkiej zdolności do trwania. Ujawnia stany zapalne, pęknięcia i punkty krytyczne. Cielesność człowieka w kontekście rodzinnego współbycia, intymności i ról społecznych została przetłumaczona na język chłodnej diagnostyki.

Z kolei fantazja na temat prasy pt. „Z kobiecej perspektywy” Małgorzaty Alichnowicz, Alicji Borzyńskiej, Wiktorii Domagały i Julii Stawinogi przekształca rażące słowa konwenansów w miękką poduszkę, poprzez którą nieadekwatne dogmaty o kobiecej przynależności trafiają wprost do wnętrza ludzkiej świadomości. Wykorzystując subtelną ironię jako broń wobec absurdu, artystki poddają stanowczej krytyce zjawisko ich internalizacji.

Tuż za progiem tej sali natrafiamy na pracę „Zacieranie granic” Julii Feikisz – sterylnie zapakowane mikrodrobiny, zwęglone cząstki nieodgadnionych przedmiotów. To konceptualny wyraz przedmiotowości, który prowokuje pytanie: czy po rozkładzie, fragmentaryzacji lub zmianie funkcji, dana rzecz wciąż mieści się w swoich pierwotnych kategoriach? Granica bytu przedmiotu wydaje się przebiegać tam, gdzie traci on swoją integralność. Jak zatem w tym kontekście postrzegać człowieka, którego tożsamość również bywa rozproszona
i niejednoznaczna?

Usterka/rozpad

Salę drugą otwiera „Prolog” Nory Jakubowskiej – osiedlowa walka dinozaura, niewinnej dziecięcej zabawki, z kurą, prawdziwym zwierzęciem. Pierwszy absurd pociąga za sobą obrazy prawdziwych powodzi i usterek. Widzimy tu liczne sprzężenia, pęknięcia i anomalie, z których próbujemy zbudować skodyfikowany system codziennego działania człowieka. Natura rzeczy podlega takiej samej entropii i jednoczesnemu rozpadowi jak istota ludzka – rozproszona w kontekście przestrzeni miejskiej i konstrukcji społecznej masy. „Zespół porzuconych przedmiotów” Eryka Korusa to seria autorskich fotografii miasta. Jako aktywny flâneur artysta nie tylko dokumentuje, ale też rekonfiguruje obraz ulicznych „wystawek” niechcianych rzeczy. Uchwyca chwiejny moment między posiadaniem a porzuceniem. Jego działania wpisują się w praktykę second-use, która choć na krótką chwilę nadaje nową funkcję przedmiotom, które dopiero co ją utraciły. Fotografuje piramidy z gratów, skupiska mebli i stare opony, które uprzednio aranżuje na wzór wystaw w przestrzeni publicznej. Przy użyciu farby wprowadza do nich proste geometryczne znaki: koła i trójkąty, toczące wewnętrzne spory o kształt i własne znaczenie. Prezentowane tutaj obrazy noszą znamię efemeryczności, chwilowego zatrzymania w czasie. Ukazują stan dezorientacji (Brunon Lipiński „Jesteś dzisiaj jakiś niewyraźny”) między przebudzeniem a świadomością roli, którą trzeba na nowo odegrać każdego dnia. Przestrzeń ta określa człowieka, który został poddany lapidarnemu opisowi. Stał się jedynie słowem i cudzą wizytówką, w których zanika jego podmiotowość (Małgorzata Alichnowicz „Mężczyzna”), a jego ciało zostaje sprowadzone do konturu przedmiotu, który oddziela kluczową treść jego wnętrza (Paulina Silska „cykl: Język rzeczy”). Pomiędzy obiekty wkrada się introspekcja – krzyk w formie zapisu, stojący w kontrze do głuchej ciszy panującej w pokoju ekspozycji.

Osoby artystyczne próbują doszukać się uwarunkowujących je zasad i mechanizmów. Karol Bachewicz w swojej autorskiej książce artystycznej „Zasady obowiązujące” prezentuje szkice hipotetycznych mechanizmów wykonujących przewidziane polecenia. Wybrzmiewa w nich język systemów złożonych, który można transponować na uwikłanie w struktury społeczne. To konceptualna prowokacja dotycząca także ciała i tożsamości, w której człowiek jawi się jako komponent rozrastających się układów. Z kolei „Fragmenty wejścia” Urszuli Marcinkowskiej to łatanie dziur, akt poszukiwania i gest stworzenia sfabrykowanej historii, która ma zaspokoić własną bądź czyjąś potrzebę sensu. Osoby artystyczne zdają się dochodzić do wspólnej definicji swoich działań. Ich wyobrażenia o sobie i rzeczywistości są tu dosyć ulotne, przez co trudne do uchwycenia. Dzisiaj jesteśmy w stanie zrekonstruować ich obecność na podstawie rzeczy, ale czy jutro te same struktury znaczeń nadal pozostaną czytelne i zachowają swoją pierwotną formę?

Pamięć w stanie zawieszenia

Kolejną salę otwiera praca „30/300” Pauliny Silskiej, będąca zbiorem rozmów mamy Barbary z jej osiemdziesięcioletnim ojcem zmagającym się z chorobą Alzheimera. To część projektu multimedialnego, którego istotnym elementem są osobiste „fiszki”. To nie tyle próba zachowania pamięci, co gest ponownego poznania świata, ale już w innym, przeobrażonym wymiarze. Dotychczasowe propozycje artystyczne badające ramy i funkcje rzeczy przy ciągłej zmianie ich formy uzyskują tu nowy kontekst. Zostają osadzone w relacji z konkretnym podmiotem. To proces wchodzenia w teraźniejszość, która dla dziadka artystki diametralnie różni się od znanych, wcześniejszych zapisów rzeczywistości. Obiekty w tej przestrzeni rezonują z poczuciem rozmytej, niewyraźnej egzystencji, wielokrotnie obecnym w poprzednich pokojach. Tym razem jednak skupiają się na obrazie człowieka, którego jestestwo powoli zaciera się, nie tylko w pamięci, ale i w sposobie postrzegania samego świata.

Ta część ekspozycji prowadzi nas do następnego miejsca zerowego, przestrzeni dychotomii między tym, co stare, a tym, co dopiero zaczyna istnieć, między tradycją a nagłą zmianą niekoniecznie ku lepszemu. Serigrafia Aleksandry Czarnoty przedstawiająca starszego pozbawionego gałek ocznych mężczyznę ze smoczkiem jest brutalną, lecz zarazem przejrzystą refleksją nad końcem, który zaskakująco przypomina powrót do punktu wyjścia, gdzie człowiek zarówno rozpoczyna, jak i kończy swoje istnienie. Z kolei Jan Dyczko w pracy „Miejsce zerowe” wykorzystuje użyteczne fragmenty pamięci: garnuszki, butelki czy cegły. Na ścianie umieszcza szpitalny piktogram („(Nie)wygodne”) – ślad po miejscu, w którym niegdyś udzielano ratunku, a które teraz nieuchronnie zostaje przejęte przez deweloperów.

Wiele z tych zestawień uświadamia nam, że fetyszyzujemy to, co nowe, wypolerowaną młodość, estetykę wymuskanych powierzchni. Warto jednak zauważyć, że to, co „stare” wciąż ma możliwość wypowiedzi i trwania. Zofia Ograbek w serii „Waste Wars” przetwarza biomateriał w formy broni, które wyglądają jak świeżo wydobyte z wysypiska. Trafnie zauważa, że to, co sztuczne nieubłaganie staje się nieodłączną częścią gleby. Artystka stanowczo sprzeciwia się temu procesowi, formułując krytyczny komentarz wobec zjawiska nadprodukcji. Miasto, tak jak ludzkie ciało, ulega degradacji, traci kontury i zmienia swoją konsystencję. Niegdyś było jak archetypiczna „Ewa”, którą Filip Andrunyk ukazuje pod postacią sylwetki bez głowy, a Kinga Krasucka jako skaczącego, pełnego wigoru młodzieńca. Zobrazowany przez nią moment skoku do wody to stan zawieszenia, lewitacja, zatrzymanie czasu i swoiste przekroczenie krawędzi. Ulotne miejsce, w którym człowiek przestaje mieć wiek, imię i cielesność. Zanurzenie w wodzie staje się metaforą przejścia z oddechu do bezdechu, z formy w bezformie.

Dzień dobry, do widzenia

Rzeczy tworzą układy przestrzenne, a te bezpośrednio kształtują człowieka. Każdy z pozornie neutralnych przedmiotów tworzy własne systemy kontroli, które trudno jest zneutralizować bądź przezwyciężyć. Jako ludzie stajemy się podobni rzeczom. A wchodząc w relacje z przedmiotami, podlegamy ich wpływowi – jesteśmy niczym żywe banery, reprezentacje i nośniki idei.

Najobszerniejsza sala została poświęcona obecności polityki w zwykłym codziennym życiu. Znajdują się tu liczne obietnice bez pokrycia, które działają jak reklamy, złote rady i tanie slogany w stylu „Dużo i każdemu” (Zofia Balbierz „Obietnica”). W pracy „Szlagier” Małgorzata Bubnowicz przedstawia czynność mycia rąk jako gest unikania życia, odpowiedzialności czy konsekwencji. Wyrażenie „ręka rękę myje” nadaje kolejne znaczenie jej wypowiedzi artystycznej. To jednocześnie metafora społecznego mydlenia oczu – wszystkich działań systemowych czy międzyludzkich, które nastawione są na rozcieńczanie problemów i dewaluację emocji. „Domy/Houses”Bogny Lupińskiej, jedne z siana, inne zaś z metalu i nieorganicznych materiałów, są kolejnym znaczącym kontrastem zastosowanym w rozwiązaniach formalnych. Znajdująca się tuż obok praca „Dobry początek” Zuzanny Gryś to pliki związanych banknotów, przypominających prezent ślubny i obietnicę dobrobytu, której spełnienie stoi jednak pod znakiem zapytania.

Czy tolerancja wobec świata nie staje się obojętnością, a tolerancja samego siebie zasłoną dla autodestrukcji? Wzór wyszyty na białych rękawiczkach przez Dobrochnę Sauer w pracy „Samotolerancja” ukazuje napięcie między pozorną samoakceptacją a utajoną rezygnacją z siebie. To kontrast między czymś potencjalnym, czego prawdopodobnie nigdy nie będzie, a czułymi wspomnieniami zdarzeń, które nigdy nie powrócą. Analogicznie „Plastikowa nostalgia” Julii Pietrzak przedstawia komputerową rekonstrukcję placu zabaw z dziecięcych lat. Oscyluje między wspomnieniem a cyfrową fikcją. Plac zabaw istnieje naprawdę, lecz jako obiekt cyfrowy staje się jedynie nieuchwytnym momentem w czasie. Podobnie jak świat dorosłych, zdaje się oferować równie pozorne poczucie bezpieczeństwa. Gdzie znaleźć swój dom, czy chociażby chwilowe schronienie? Praca „Dzień dobry, dobranoc” Soni Igiel mówi o podobnym miejscu będącym w stanie zawieszenia i dającym ograniczone poczucie przynależności. Próg wejścia staje się progiem wyjścia i tak owo nie-miejsce nie daje szansy na zadomowienie. W tej przestrzeni widz dryfuje między obiektami, odczuwa zagubienie i poszukuje konkretnego punktu ciężkości. Kajetan Śliwocki w pracy „Prolog” w subtelny, niefiguratywny sposób, ukazuje skupionego na sobie „człowieka” zaplątanego we własny globalny pępek, może nawet czarną dziurę bez wyjścia, która w jednym punkcie zagina czasoprzestrzeń. Z kolei Krystian Florczych w pracy „Moja Pangea” przywołuje nostalgię za jednością. To zarówno tęsknota za pierwotnym połączeniem, jak i przestroga przed nacjonalizmem, przed zamknięciem się na różnorodność. Jego Pangea to osobista deklaracja – marzenie o kraju, miejscu, które oferuje bezpieczeństwo. Czy domem jest mieszkanie, kontynent, czy państwo? Szczególnie kiedy zapominamy o własnych trzewiach, o tym, że najcenniejszy dom zamknięty jest w gruncie rzeczy pod rozległym płatem naszej skóry. Opowieść w tym miejscu kończy Karolina Bujakowska swoim „Kołem fortuny”, na którym widnieją wizerunki połówek twarzy z różnymi wyrazami emocji. Widz może obracać kołem, determinując nastroje przedstawionej osoby. Po jednej stronie twarz uśmiechnięta, a na przeciwległym biegunie zdruzgotana. Ta dosyć zabawna „gra” przedstawia porządek świata jako nieustanną polaryzację doświadczeń. Jednostki szczęśliwe zawsze istnieją obok tych nieusatysfakcjonowanych. Czy taką kolej rzeczy jesteśmy skłonni zaakceptować?

Przy rodzinnym stole

„Za Babunię” Ewy Geisler, praca prezentowana tuż przed wejściem do ostatniej sali, pokazuje, jak za pośrednictwem najniewinniejszych gestów, przy rodzinnym stole, w dziecku zostają zasiane ziarna dysfunkcji i emocjonalnych uszczerbków. Stół jest zwykle symbolem przestrzeni wolności, miejsca, przy którym toczą się dyskusje. Tutaj kojarzy się on jednak z obszarem opresji, z którego nie ma jednoznacznej drogi ucieczki. W ostatniej przestrzeni wystawienniczej panuje atmosfera zakrzywionego snu. Kajetan Śliwicki w swoim projekcie wideo wyświetla nieruchome „stockowe” tło – obraz nieistniejących i niedostępnych wysp, wyidealizowaną egzotykę oraz wypolerowany do przesady fałsz. To, co „ichniejsze” ostro kontrastuje z chłodem obiektów tutejszych. W tej scenerii rozgrywa się również ukryty dramat społeczny. Zuzanna Piotrzkowska w pracy „Rozmowy” wskazuje na nieumiejętność rozplątania węzła gordyjskiego, na zastąpienie możliwości dialogu aktem wykłuwania sobie oczu.  Z kolei „Karuzela” Weroniki Stefaniak to niemal karuzela marzeń i zdarzeń, przywodząca na myśl tekst słynnego utworu zespołu Maanam. To wirujący świat, w którym trudno o punkt zaczepienia, gdzie na próżno szukać hamulców. Dwa pokolenia napędzają z przeciwnych stron kolejne koło fortuny, czekając, która z osób pierwsza padnie ofiarą siły odśrodkowej. Z kolei zjawiska ksenofobii i nacjonalizmu uosabia wizerunek świni z fantomowymi skrzydłami orła. Tworząc obraz „Wielka Biała Polska”, Małgorzata Bubnowicz wskazuje na nieumiejętność spojrzenia na siebie z perspektywy osoby trzeciej. Natomiast w dziele Bogny Lupińskiej, Brunona Lipińskiego i Emilii Kaczmarczyk pt. „Flaga Polska” obrus na stole rodzinnym przeobraża się w brukowiec krzyczący głośnymi nagłówkami. To prowokacyjny komentarz do zjawiska migracji. Młodzi wyjeżdżają, a pytanie o to, czy istnieje dziś miejsce na złożoną tożsamość obywatelską, jednocześnie polską i kosmopolityczną, pozostaje otwarte. „Polska w sercu – nie na emigracji” to chlubna wiadomość, którą głosi slogan umieszczony tuż pomiędzy zdjęciem Pałacu Kultury i Nauki a fotografią kufla piwa z białym orłem na czele. Ta pozorna strefa komfortu zamienia się w marzenia senne o lepszym świecie, w pożądliwe spojrzenie poza to, co znane i własne. Mamy tutaj do czynienia ze zwielokrotnionymi paradoksami i sprzecznościami. To, co jest obiektem pożądania, staje się jednocześnie źródłem lęku. Społeczeństwo jawi się jako dziwne, pełne napięć i kontrastów. Obecność w tej sali skłania do konfrontacji z własnym odbiciem w lustrze, ze wszystkimi dotychczasowymi myślami oraz mniej lub bardziej trafionymi interpretacjami, a także z pytaniem o własną funkcję i użyteczność społeczną.

Autonomiczne odczytywanie rzeczywistości

Przestrzeń ekspozycyjną opuszczamy, ponownie zderzając się z pracą „Motywacja” Alicji Guz. Tym razem artystka wprowadza nas w przestrzeń skonstruowaną nie z obiektów artystycznych sensu stricto, ale z prawdziwych drzwi, schodów i barierek. Na zewnątrz czeka na nas świat rzeczy, które opowiadają równie złożone historie co te wewnątrz sal ekspozycyjnych. Tam jednak musimy odczytać je sami, już bez opieki kuratorskiej i odpowiednich opisów.


Od:rzeczy. Wystawa końcoworoczna Grafiki Artystycznej UAP
ul. 27 Grudnia 3A, Poznań

Kurator: Maciej Kurak

Osoby uczestniczące w wystawie: Małgorzata Alichnowicz, Filip Andrunyk, Zofia Balbierz, Natalia Bartkowiak, Karol Bachewicz, Eryka Bitka, Małgorzata Bubnowicz, Karolina Bujakowska, Alicja Burzyńska, Wiktoria Domagała, Jan Dyczko, Julia Feikisz, Krystian Florczyk, Jakub Frąszczak, Rem Giełwanowski, Ewa Geisler, Zuzanna Gryś, Alicja Guz, Sonia Igiel, Adrianna Emilia Iwanowska, Nora Jakubowska, Yana Kharevich, Maciej Kompf, Joanna Kluj, Eryk Korus, Kinga Krasucka, Ewa Krysiak, Oliwia Kużdowicz, Małgorzata Kuczerawa, Hanna Lee, Brunon Lipiński, Bogna Lupińska, Karolina Literska, Maja Ławniczak, Julia Maksymiuk, Urszula Marcinkowska, Anna Marek, Zuzanna Martinek, Lidia Medel, Julia Miedzińska, Mikołaj Mroczkowski, Zofia Ograbek, Zuzanna Piotrzkowska, Julia Pietrzak, Zoja Postół, Klaudia Przysucha, Karolina Przybylska, Emilia Rybak, Dobrochna Sauer, Paulina Silska, Aliaksandra Smal, Dominika Stachewicz, Weronika Stefaniak, Zuzanna Stempska, Kajetan Śliwocki, Alicja Tacakiewicz, Angelika Tomkiewicz, Aleksandra Tomaszewska, Hanna Tomaszewska, Adrianna Tondaś, Gabriel Wierzbowski, Daria Włodarczak

Zobacz także:

W trybie przypuszczającym

Zawarty w tytule ekspozycji termin tempus praeteritum jest łacińskim czasem przeszłym, ale w interpretacji artysty to praeteritum imperfectum, czas, który byłby „niezupełnie przeszły”…

Sklep z planetami

„Sklep z planetami” to w...

Adnotowanie kontekstów pominiętych w kolekcji Stanisława Teisseyre’a

Lakoniczna, a zarazem tajemnicza cząstka tytułu wystawy UAP/ST odnosi się do muzealnych numerów inwentarzowych Kolekcji Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu…