(Nie)proste (nie)równoległe

Wystawa zwieńczyła projekt artystyczno-badawczy pod nazwą Laboratorium – Venezia, skoncentrowany na zgłębianiu analogicznych zjawisk w różnych kulturach, miastach czy ośrodkach artystycznych, ze szczególnym uwzględnieniem europejskiej architektury i sztuki. Pomysłodawcą międzynarodowego projektu jest włoski architekt, artysta i kurator wielu wystaw Marino Zancanella, który spotkał się ze środowiskiem artystycznym UAP, na czele z dr Małgorzatą Czerniawską w grudniu 2024 roku, by dyskutować powyższe idee. Owocem rozmów było stworzenie prac inspirowanych tematem. Laboratorium – Venezia wyodrębniło kierunki twórczych poszukiwań: równoległe życia artystów, równoległe ścieżki Poznania i Wenecji, równoległe życie w tworzeniu i innowacji, wymiary ludzki i cyfrowy oraz idea odrodzenia. Poniżej dzielę się refleksją na temat wybranych prac, będących wrażliwym zapisem różnie rozumianych „równoległości”.

Sucho i gorąco

Animacje Aleksandra Radziszewskiego „Martwa woda I” i „Martwa woda II” zdają się grać na złudzeniu optycznym odbiorcy. W pierwszej z nich widzimy coś na kształt sylwetek rybaków w łódkach, z wędkami. Zbliżenie rozwiewa to złudzenie: wędki okazują się kosami, a dwóch mężczyzn siedzi nie w łódkach, ale na brzegu – na czymś, co przypomina stos suchych badyli. Oczywista symbolika kosy pozwala nam zatem myśleć o wodzie jako o tej „zamordowanej” przez człowieka. W drugiej animacji zmieniające się dynamicznie obrazy pokazują coś jak nalot na powierzchni wody i sypanie piasku. Piasek sypie dłoń sprawcy – człowieka. Gdzie tu woda? To już może być czas po-wodzie. Robię zdjęcia kilku kadrów i nagle – między obrazami tego bezwodnego świata – pojawiają się ptaki. Płaszczyzna, na której odtwarza się wideo, jest przezroczysta, więc gdy robię zdjęcia, wydaje się, jakby przefruwały przeze mnie, zanosząc jakąś wiadomość do człowieka. Tym samym odbiorca staje się życiem równoległym świata animacji.

Naszą obecność w przyrodzie przywołuje także Witold Modrzejewski (praca bez tytułu), łączący grafikę komputerową z obiektem – płaskorzeźbą. Do cyfrowo wygenerowanego widma kolorystycznego została doklejona płaskorzeźba, na której artysta przedstawił w symbolicznym skrócie działania człowieka – rolnictwo i hodowlę. Wyjątkowo silnie działają tu zestawienia kolorów: płaskorzeźba wpisana jest w cyfrowe widmo w miejscu żółtego, pomarańczowego i czerwonego, które mają swoje przedłużenie już na samym figuralnym obiekcie. Nie sposób nie myśleć o zmianach klimatu – od tych barw robi się naprawdę gorąco. I wreszcie dostrzegam, że drzewa – wyraziste, wypukłe, górujące nad rozognionym obrazem – są całe… w brązie i że nigdzie – ani w widmie kolorystycznym, ani na płaszczyźnie obiektu nie ma ani grama zieleni. To wymowniejsze niż dyskusje podczas forum w Davos.

Widoki i powidoki

Film animowany „Echa” Jakuba Baniaka prowadzi widza ulicami niezidentyfikowanego miasta, jak przez zamazane pod wpływem działania czasu i pleśni fotografie. Zostają z nich już tylko „wizualne pogłosy”, tytułowe echa zdarzeń, które kiedyś miały swoje wyraziste kontury i barwy, były wielozmysłowym doświadczeniem. Teraz to już „powidoki”: widzimy ledwie prześwity ulic i budynków, w tle słychać jakieś odgłosy, ale to tylko tracące wyrazistość ślady przeżyć, przyjmujące postać impresji. To życie równoległe mogłoby się toczyć w umyśle człowieka, który stopniowo zamiera w demencji, lub kogoś będącego w fazie agonalnej.

U Rafała Boettnera-Łubowskiego w „Życiach równoległych: pre-/post-” mamy do czynienia z animacją przedmiotu wyglądającego jak archeologiczny artefakt. Pojawiające się i znikające fragmenty obiektu, „przenoszą się” raz w dolną, raz w górną jego część – tak się odbywa nieustanna transformacja z fazy pre- do fazy post-. Nie wiemy jednak, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy, bo zasadą jest tu cyrkularność, niekończąca się przemiana. Tutaj także zachodzi ciekawa równoległość istnienia artystycznej materii i odbiorcy: w zależności od momentu projekcji jestem raz widoczna (wpisana w owalną, górną część „artefaktu”), raz znikam, przykryta wyświetlanym fragmentem obiektu.

Materie ziemskie i nieziemskie

„W stronę światła” z serii „Prześwity z pięcioliniami” Małgorzaty Czerniawskiej to jedna z bardziej intrygujących prac na wystawie. Pięciolinia w tytule serii uruchamia we mnie „muzyczny” tryb odbioru – oglądanie staje się słuchaniem. To, co zawieszone na pięcioliniach, dla mnie brzmi jak wydobywanie się z ołowianych basów pojedynczych jasnych dźwięków lub linii melodycznych, splątanych ze sobą jak w barokowym kontrapunkcie. W wersji wizualnej ta ołowiana „gruba” faktura z kroplami jasnych kolorów staje się szalonym kanonem płynących w różne strony linii – raz równoległych, innym razem przecinających się. Owe spotkania linii stają się „gniazdami światła” – w splotach rodzi się barwa. To tak, jakby połączyć Bachowską fugę z dźwiękowymi impresjami Claude’a Debussy’ego.

„Ignota res II” („Nieznana materia II”) Andrzeja Banachowicza pozostaje dla mnie tajemnicą, jak to bywa z ignotus. Ale tajemnica przyciąga, geometryczne formy przypominają te ze zdjęć teleskopowych, jakieś astronomiczne wykresy, które stawiają nas, amatorów, w pozycji ignorantów. Myślę o stosunku odbiorcy do nieznanej materii. O tym, że ostatnimi czasy to, co obce i niezrozumiałe, wywołuje częściej agresję niż pokorę wobec nieznanego i ciekawość. A przecież bycie w pozycji ignorans (z łac. niewiedzącego) może być progiem, za którym zaczyna się przygoda poznawania. Stoję więc i patrzę na tę Banachowiczowską „mechanikę nieba” z zachwytem nad formą i pokorą wobec niepojętego.

Szereg akrylowych obrazów na płótnie Filipa Wierzbickiego z cyklu „Noc Kupały” mimo abstrakcyjnego charakteru świetnie oddaje równoległe istnienia żywiołów obecnych w nocnych czerwcowych obrzędach. Królują tu kolory, a ich zestawienia dają się czytać jako emanacja ognia, wody, powietrza i ziemi, które dynamicznie mieszają się tu jak w tyglu, oddając szaleństwo święta. To niewiarygodne, że – chociaż nie ma tu żadnych figuracji – ma się wrażenie jakby było widać ogniska w ciemności, płonące wianki płynące z nurtem rzeki i słychać śpiewy, odgłosy tańców. A cały ten szał „wygasa” w końcu na jednym z czworga obrazów w blaknących odcieniach barw, jak w bielejącym świcie.

Wektory i sześciany

(Nie)równoległe sposoby istnienia dwu płci widzę w grafikach z cyklu „Hołobutów” Stefana Ficnera. Mamy parę w lesie – mężczyzna zamierza się siekierą na kobietę, ona celuje w niego z rewolweru. Nie mogę oprzeć się pokusie, by nie zinterpretować tego obrazu w kontekście feministycznym, bo czytam to ironicznie. Na czarnobiałą grafikę zostały bowiem nałożone dwie czerwone strzałki: ta od siekiery biegnie łukiem ku głowie kobiety, ta od rewolweru ku krtani mężczyzny jest krótsza i biegnie po linii prostej. Chciałoby się zapytać: kto pierwszy zdąży zadać cios? Siekiera wydaje się też narzędziem przeszłości, co można odnieść do prób konserwatywnej manosfery zawrócenia rzeki kijem. Tymczasem rewolwer widzę jako narzędzie nowocześniejsze i skuteczniejsze (chociaż uwaga! nie mniej brutalne). Czerwony kolor strzałek może się odnosić do intensywności wzajemnych relacji, a ich (nie)równoległość zdaje się określać niekompatybilność istnienia obu płci w przestrzeni społecznej.

„Życie kubistyczne” Tomasza Kalitki, obraz uzyskany w wyniku zastosowania różnych technik, nie deformuje postaci w charakterystyczny dla kubizmu sposób, nie składa ich z geometrycznych fragmentów. Wtłacza postacie w małe „kubiki” przypominające negatywy zdjęć. Deformacja jest kolorystyczna i świetlna – różne nasycenia kolorów, kontrasty i cienie sprawiają, że postacie są nierozpoznawalne, wyglądają trochę jak duchy. Przypomina mi się film „Le Cube” z 1997 roku (reż. Vincenzo Natali). Uwięzieni w klaustrofobicznym sześcianie bohaterowie stosują różne strategie przetrwania, co w stopniu niepokojącym przypomina też „kubizm” mediów społecznościowych. Na małych ekranach telefonów, przy coraz większym udziale AI, konstruujemy właśnie taki świat: zdeformowany przekaz o sobie i innych.

Geometria i archetypy

Wędrowiec, jako postać archetypowa, wybiera się w podróż po świecie geometrii w animacji Marina Zancanelli („Przesłanie siedmiu wież”). Wieże te stanowią – jak pisze Zancanelli – projekcję archetypowych form geometrycznych. Każda z nich jest tu zmultiplikowana i rozbudowana w architektoniczną wirtualną budowlę, będącą osobnym światem. I tak Wędrowiec przemierza wnętrza Wieży Trójkąta, Wieży Kwadratu, Wieży Koła itd. Archetypowa w swoim duchu opowieść przywołuje także prastarą symbolikę tych figur, łącząc na przykład trójkąt ze stabilnością i siłą, kwadrat z porządkiem i racjonalnością, a koło z cyrkularnością i ciągłością. Ale to nie wszystko. Każde z wnętrz skonstruowanych na bazie jednej z podstawowych figur zaprasza do innych działań. I tak na przykład o Wieży Koła Zancanelli pisze, że to miejsce na otwarte dyskusje, zachęcające do równego traktowania wszystkich; miejsce zgłębiania idei i dzielenia się wizjami. Znamienne, że Wędrowiec, zanim zacznie zwiedzać poszczególne wieże, przechodzi przez Salę Zawieszenia Czasu, gdzie splatają się ze sobą przeszłość i przyszłość. Wydaje się to także drogowskazem dla odbiorcy sztuki: archetypowe symbole i rozważania nad wpływem geometrii na człowieka mogą być (i pewnie powinny) projektowane w przyszłość, jako postulat zgłębiania sensu tworzonej współcześnie architektury. W pogoni za nowoczesnością projektanci nie powinni porzucać zasobów tradycji – i nie chodzi o niewolniczą wobec niej uległość, ale czerpanie ze źródeł historii ludzkości, by lepiej odpowiadać na potrzeby dzisiejszego świata. To są także życia równoległe: doświadczenie i wysiłek twórczy wielu generacji oraz otwartość na nowe idee i rozwiązania. Prawdopodobnie bez współistnienia tych równoległych tendencji ludzkość nie przetrwa.


Kuratorzy wystawy:

Rafał Boettner-Łubowski, Andrzej Banachowicz, Aleksander Radziszewski, Marino Zancanella

Osoby biorące udział w wystawie:

Andrzej Banachowicz, Jakub Baniak, Rafał Boettner-Łubowski, Marta Chudy, Małgorzata Czerniawska, Stefan Ficner, Jakub Garstkiewicz, Izabela Idzikowska, Jacek Jagielski, Tomasz Kalitko, Katarzyna Kujawska-Murphy, Piotr Kurka, Paul Magee, Miłosz Margański, Witold Modrzejewski, Monika Pich, Aleksander Radziszewski, Piotr Szwiec, Filip Wierzbicki-Nowak, Marino Zancanella. 

Galeria Nowa Scena UAP
wystawa „Życia równoległe”
28.04 – 09.05.2025

Wystawa współorganizowana przez Fundację Nową UAP oraz Międzywydziałowy Instytut Badań Artystycznych UAP przy wsparciu finansowym Miasta Poznań.

Zobacz także:

Adnotowanie kontekstów pominiętych w kolekcji Stanisława Teisseyre’a

Lakoniczna, a zarazem tajemnicza cząstka tytułu wystawy UAP/ST odnosi się do muzealnych numerów inwentarzowych Kolekcji Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu…

Niezwykła opowieść – o kobiecie czy o psie?

Sonia Rammer przenosi nas w otchłań zimnej Grenlandii zamykając ją w kilku ruchomych, wielkoformatowych kadrach, widniejących na ścianach Galerii Nowej Sceny UAP. Autorka w swoich fotografiach i zapisach wideo...

Stan zero

Prezentowana w Muzeum Ok...